16.11.2014

Integrity Convention - GLOSS - dzień 1

Plan był zupełnie inny :-)
Przylot do Orlando już  w środę około południa, wcześniejsza rejestracja na konwencie (w tym roku po raz pierwszy można się było rejestrować dzień przed rozpoczęciem imprezy) i w ogóle lalkowanie na całego. Ale jak ktoś jest wyluzowany i wydaje mu się, ze zawsze zdąży (a zwłaszcza - że w 40 minut dojedzie metrem z Midtown na lotnisko Kennedy'ego ;-) to plany biora w łeb, zamiast lalkowania - dostaje nieco stresu (pierwotna cena za zmianą rezerwacji na późniejszą), przekonuje się, że ludzie są niesamowici (pani z linii lotniczych, która wisiała na telefonie tak długo, aż wynegocjowała z jakaś 'góra' zamianę naszych - ekonomicznych i niezmienialnych - biletów na takie, które można było zmienić za niewielka opłatą), zyskuje  kilka godzin w ulubionym mieście, a w końcu dociera do Orlando po zamknięciu konwentowego biura i musi czekać do następnego dnia na powitalny pakiet i pierwsza lalkę :-)

A zatem dopiero w czwartek rano ruszyliśmy do Hyatta i zaczęła się zabawa. W tym roku hotel wyglądał tak:




Rejestracja, pierwsze znajome twarze i... pierwsza lalka. Obecnie niezbyt popularna, chyba całkiem niesłusznie. Erin. W beżowym kombinezonie, ze złotymi butami. Wieczorem dostaliśmy jeszcze pudełko z dodatkowym ubrankiem (futerko, kapelusz i biżuteria), które uzupełniło strój Erin.





Po południu poszliśmy podziwiać najnowsza kolekcję Color Infusion (o tych lalkach, podobnie jak o konwentowej kolekcji - w osobnym poście) i wybraliśmy się na pierwsze lalkowe zakupy....


W tym roku sklep Integrity prezentował się nieco skromniej, niż zwykle, lalek też było jakby mniej. Pojawiły się pierwsze informacje, że część lalek 'nie dojechała'. Więcej informacji uzyskaliśmy wieczorem, podczas uroczystej kolacji otwierającej konwent. Wtedy po raz pierwszy pojawił się obrazek, który stal się motywem przewodnim konwentu i padło kilka - jakże znajomych słów - 'containers' i 'customs'. Jak wydać wpływ urzędu celnego na kolekcjonerów pozostaje niezmienny, niezależnie od kraju ;-)




Podczas kolacji, jak zawsze, newsy z Integrity, organizacyjne sprawy dotyczące konwentu, konkursy (z możliwością wygrania np. opłaconego udziału w konwencie 2015) i - oczywiście - kolejne lalki. Prezent dla wszystkich uczestników - przepiękna Le Smoking Adele (której tego dnia nie dostaliśmy do rąk, bo... utknęła na cle) i centerpiece, którą mogli kupić wylosowani uczestnicy - Sheer Sensuality Vanessa.

Vanessa wyglądała tak:






Natomiast Adele mogliśmy na razie podziwiać wyłącznie na zdjęciach promocyjnych:





1 komentarz:

erynnis tages pisze...

Uwielbiam pokonwentowe wpisy :) tez wydaje mi się, ze Erin powitalna jest niedoceniana zupełnie niesłusznie. Mnie zachwyca jej spokojna uroda i monochromatyczny, beżowo-brązowy koloryt.Po fakcie zachwyciła mnie tez fioletowa Vanessa, gdy obejrzałam więcej jej zdjęć. Królewska uroda.